A bylo to tak:
Dzwoni Tesciowa do Tescia i mowi: "Wiesz, jest piesek do wziecia - taki mlody, sliczny, szuka nowych wlascicieli...."
Tesc na poczatku nie byl specjalnie szczesliwy. No i racja, bo co z takim psiakiem zrobic? Ktos bedzie musial sie nim opiekowac, a Tesciowej raczej to utrudni zycie i dojazdy do Tescia. No, szczegolnie ten ostatni argumnet wydaje sie byc powazny...
Dwa dni pozniej Tesciowa zmienila strategie negocjacyjna: "No nie musimy pieska brac od razu, moze za miesiac, dwa - w tym czasie zobaczymy jak sie dzieciom ulozy, moze to wlasnie ktores z nich go wezmie..."
Przez nastepny dzien tesc sie lamal, az wieczorem zadzwonil. "No dobra, niech juz bedzie, wezmiemy psiaka - ale dopiero w lutym".
Ja juz zaczalem zwachiwac pismo nosem, ale pozostawilem Tescia w blogiej nieswiadomosci - okazalo sie ze mam racje. Nastepnego wieczora zadzwonil telefon - to Tesciowa do Tescia. W rozmowie wtracila "... no, to juz ustalilam, ze psa bierzemy 27 grudnia..." ;)
Mowi sie, ze to mezczyzna jest glowa rodziny. Wiem jedno na pewno: nawet jezeli, to kobieta jest szyja...
Z noworocznymi zyczeniami i pelnym szacunkiem do plci pieknej i jakze inteligentnej - meteor.